No dobra, czasem tak jest że nic nie idzie. Dziś chyba taki dzień. Wstałam chyba zbyt wcześnie, bo pobudka małej o 4 rano nie była w planach, a o dospaniu nie było już mowy! Zatem 3 godziny zabaw przed przedszkolem, potem ogarnięcie szybkie salonu, bo to w nim robię zdjęcia - to niby nie wiele a jednak zajmuje sporo czasu. W międzyczasie telefony by dopytać o wolne terminy na egzamin praktyczny - cóż będę próbować zapisać się za kilka dni, może będzie nowy grafik na listopad. Kiedy już w miarę poukładałam jeszcze masę innych rzeczy i już mogłam zabrać się za ustawienia sprzętu było coś koło 9.00. W sam raz by zdążyć z obróbką.
Jednak dzisiejsza sesja to jeden z takich dni, kiedy kompletnie nic nie wychodzi. Ale przynajmniej jest pomysł na kolejną serię autoportretów, które na pewno nie odpuszczę. A wszystko zaczęło się od tego, że nabyłam kilka miesięcy temu fajną tkaninę, w kolorze cappucicno i stwierdziłam że będzie ona idealnym kolorem tła do moich autoportretów.
Jak wiecie, autoportret zrobić to naprawdę niezłe wyzwanie, jeśli mamy do czynienia z lustrzanką. Ponieważ ustawiając wszystkie parametry nie widzimy co i gdzie jest ostre! Nie pomagają mi w ustawieniu tej idealnej ostrości nawet kije od szczotki, statywy, taśmy klejące i podtrzymujące "pseudo-modeli". Zawsze nawet po zrobieniu zdjęcia - okazuje się że nie jest ostro tak jak bym chciała, w tym punkcie co bym oczekiwała.
Dziś nawet mój aparat chyba się zbuntował, lub tak bardzo spodobało mu się tło w kolorze cappucino (tkanina yersey ITY), że chyba prosi sam o powtórkę :) Cała sesja, która liczyła coś około 250 zdjęć - niestety wyszła kompletnie nie ostro. Nie trafiłam w punkt, a mój obiektyw - cóż, gapa ze mnie jak nie wiem co - zapomniałam go przestawić na tryb M. Tak tryb M jest bardzo istotny, ponieważ kiedy nie zablokujemy ostrości to obiektyw, który ustawia ją automatycznie - nadal będzie to robił, kiedy naciśniemy pilot (samowyzwalacz). Eh!
Dziś testowałam tkaninę jersey ITY. Tkanina jest dość cienka, ale jej elastyczność sprawia, że mamy ją dosłownie naciągniętą idealnie, i dodatkowe zmarszczki naprawdę są minimalne. Na przyszłość, będę musiała poodwiązywać po bokach sznurki, by ją móc jeszcze bardziej naciągnąć. Tkanina ta - jest na tyle lekka, że mogę z niej zrobić na szybko sukienkę, kreację długą, krótką lub wykorzystać jako innego rodzaju tło. Dlatego tak lubię pracować z tkaninami. Tła gotowe, kartonowe takiej opcji mi nie dadzą nigdy. Jednak jeśli idealnie nie ustawimy wszystkiego - to każdy nasz błąd będzie skutkował dodatkową godziną obróbki w programie na wygładzaniu nierówności. To chyba największy minus tkaniny "nie-fotograficznej".
Zdjęcia które tu widzicie to typowy backstage, bez retuszu. Jedyne co poprawiłam to balans bieli, ponieważ tkanina w tle mocno odbijała różowe tony na twarzy. Tło beżowe właśnie dlatego jest bardzo trudne w fotografowaniu. Zawsze daje lekkie zafarby, a to powoduje, że trzeba mocno się natrudzić by ustawić to, co ma być cieliste, a co beżowe na zdjęciu. Owszem, można zrobić beżowe tło z białego kartonu, jednak moim zdaniem ten beż z białego tła - nigdy nie wychodził mi odpowiednio ciepły ani zimny.
Poniżej sprawdzałam zestawienie z różnymi innymi "beżami", ponieważ chciałam właśnie to tło w kolorze cappucino zestawiać z tymi w miarę pochodnymi barwami.
Podsumowując moje dzisiejsze testy to mocno zastanawiam się nad zastosowaniem tej tkaniny jako tło fotograficzne - właśnie z powodu tych zafarbów, oraz z powodu przeźroczystości. Czyli zbyt niskiej gramatury tkaniny (przy mocniejszym świetle niestety widać w tle co mamy z tyłu. Zakup belki teleskopowej by połączyć dwa małe statywy był najlepszy z możliwych, jednak brak statywu pod lampę błyskową robi swoje. Nie mam tej elastyczności co wcześniej - kiedy właśnie jednego z tych statywów używałam właśnie do postawienia zewnętrznej lampy błyskowej.
Lampa błyskowa postawiona na szafce "60" sprawdziła się tu w miarę, choć wiem, że powinnam postawić ją wyżej. Jednak kiedy budujemy studio przenośne z ograniczonym budżetem, to wydatek nie jest mały i albo jedno albo drugie. Zawsze staram się podchodzić do inwestowania w własny rozwój z wielką dozą rozsądku. Jeśli mamy w jakiejś dziedzinie osiągnąć sukces, to prędzej czy później i tak go osiągniemy. Przyspieszanie i gnanie na złamanie karku nie pomoże :)
Miłego wieczoru!
Komentarze
Prześlij komentarz