Piękno domowych kadrów

Piękno domowych kadrów tkwi w magi drobiazgów. I choć najczęściej dzieje się tak, że tych drobiazgów nie dostrzegamy na co dzień, bo ta codzienność to bardzo szybki pęd, to muszę wam powiedzieć że w tym roku czuję ogromną potrzebę skupienia się doskonaleniu umiejętności w sesjach lifestylowych. 


Zakochałam się bez pamięci w kolorach, barwach. W 2022 zielenie skradły moje serce tak bardzo że wszystko wpisywałabym w ich barwy, a gdybym mogła to przemalowałabym każdą rzecz właśnie na ten kolor. 

Styczeń zaczął się u mnie dużo lepiej niż poprzedni rok, ale nie minęły dwa tygodnie i znów moja pociecha wylądowała na przeziębieniu. Ta sesja więc jest sesją łóżkową - na poprawę humorów mojego i córki. Dlatego tym bardziej zachęcam was do bycia wdzięcznym za to co macie, co otrzymujecie od życia i innych. 


Doskonałość w codzienności zaskakuje mnie każdego dnia. I choć bycie mamą powoduje że każda sekunda jest na wagę złota to uwierzcie mi bycie mamą nie należy do łatwej kategorii - nie na wszystko można sobie pozwolić i nie chodzi mi tu o rzeczy materialne a raczej o czas, czy wartości które zmieniają się w naszym wnętrzu.



Fenomen sesji lifestyle to głównie dokumentacja tego, co tworzyliście wokoło siebie, budowa cegła po cegiełce waszej relacji czy też tworzenie wspólnie czegoś zupełnie nowego. Dlatego tak ważne podczas tego typu sesji jest postawienie pytania co ma wnieść ta "nowa fotografia" do mojego serca? Po co mi taka sesja i przede wszystkim czy robię ją dla siebie czy pod wpływem oczekiwań innych (skoro inni ludzie mają takie zdjęcia to ja koniecznie też muszę takie mieć - przykład). 

No właśnie - ja nie muszę mieć zdjęć ostrych jak żyletka, zdjęć które są aranżowane, ustawiane po 50 powtórzeń dla jednego ujęcia by było idealnie. W życiu nie ma idealnie. Nie ma kolorowo. Zdjęcia wyreżyserowane może i są piękne i ujmujące - ale nie są moje, nie współgrają z moją duszą i sercem. Coraz bardziej lubię klimat zdjęć przygaszonych, jasnych, z jedną dominantą barwną, z szumem - tak lubię szumy na zdjęciach oraz emocjonalną historią danego wydarzenia. 

Uwielbiam historię. Łapać momenty które opowiadają o tym, co jest prawdziwe. I czasem wolę zdjęcie które jest mniej poprawne a z emocjami niż idealne, a nie budujące nastroju.


Kolorystyka zdjęć która jest wpisana w moje serce to "im mniej tym lepiej" zatem od tamtego roku mocniej zaprzyjaźniłam się papierowym kołem barw i więcej oglądam dzieł sztuki. Tak - oglądam albumy z malarstwa by nauczyć się budowy kolorów, które staram się przekładać na zdjęcia. Tu nie ma tajnego sekretu - tylko "weź się do roboty i oglądaj, no i pstrykaj świadomie" . Myślę że właśnie kolorystyce poświecę bardzo dużo w kolejnych miesiącach. 

Chciałabym zostawić po sobie całą masę zdjęć. Chciałabym też, by zdjęcia które zrobię były cudowną pamiątką dla innych. Kiedy daję coś od siebie innym w postaci choć jednego małego zdjęcia to czuję się prze-szczęśliwą nieopisaną radość. 

Tak jakbym wypełniała jakąś wewnętrzną nieznaną mi misje. Jeśli czytają mnie osoby które chcą nawiązać jakąś współpracę, chcą dzielić się wiedzą, rozwijać fotograficznie - chętnie nawiążę taką współpracę z takimi osobami. Jednak jeśli chcesz czerpać tylko nie dając nic od siebie w zamian to nie jest ta przestrzeń. To nie u mnie.

A ty co czujesz kiedy bierzesz aparat do rąk? 

Spokojnego tygodnia dla was :) 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instagram i sekwencja slajdów

Affinity photo - zmiana koloru ot tak!

Obiektyw 18-105 mm f3.5-5.6