Autoportrety czyli sesja własna

Autoportret czyli sesja własna realizowana jest przez fotografów z różnych powodów. Najczęstszym jest brak chętnych osób do ćwiczeń, czyli brak modela. Zaraz po niej przychodzą nam na myśl: testowanie na szybko własnych ustawień, testowanie nowych obiektywów, sprawdzanie sprzętu czy innych nowych pomocnych urządzeń.

Czym jest wykonanie autoportretu dla siebie? - dla mnie to dodatkowe ćwiczenie zdobytych umiejętności, kiedy np. odkryłam coś z czym dawno się trudziłam. Ale nie tylko. Czasem potrzebujemy także i my, fotografowie fajnej biznesowej sesji, która pokaże nas w bardzo ładnym świetle, a czasem potrzebujemy po prostu zdjęć na bloga czy na Instagram, bo przecież nasze media społecznościowe też potrzebują dobrej, profesjonalnej oprawy zdjęciowej, zwłaszcza, kiedy planujemy własne biznesy czy już takowe posiadamy.


Czas na backstage
Moja wczorajsza sesja zdjęciowa to właśnie połączenie sesji dla blogerów z sesją ćwiczeniową, w której według moich założeń szukam idealnych miejsc w swoim domu (jak izolacja się zakończy - będzie nim moje otoczenie) w którym jest idealne dla mnie światło do wykonania sesji. Zrobić fajny autoportret nie jest rzeczą łatwą, zwłaszcza jeśli robimy go lustrzanką, kiedy ustawienie ostrości wymaga naprawdę mocnego doświadczenia by zrobić to poprawnie, tak by nasza pierwsza 10 strzałów była od razu ostra tam gdzie chcemy, a nie tam gdzie wypada bo tak trafił aparat.

Sama jestem zaskoczona efektem końcowym, bo nie sądziłam że takie połączenie kolorystyczne będzie tak fajnie grało.


Ustawienie pozy miałam narzucone z góry przez naprawdę mało miejsca, bo stojąc przejściu bez drzwi z korytarza do kuchni mam u siebie naprawdę mało miejsca. Dobrze, że statyw udało postawić mi się na blacie kuchennym pod oknem, bo inaczej ciężko byłoby zachowaniem dobrej ogniskowej obiektywem 50 mm. Poniżej przedstawiam wam mój ulubiony kadr z tej sesji, jest po prostu przepiękny. Dodam jeszcze że w tym zamierzeniu mocno wspomagało mnie duże światło z okna które jest dokładnie na wprost mnie.


Dodanie lampy błyskowej było jednak strzałem w 10-tkę, ponieważ mimo jasnego obiektywu, chciałam w tej sesji przetestować przysłonę f5.6, a z nią już przy ISO 100 na którym mi zależało jednak było za ciemno (mimo dużego okna na wprost).  Tło ściany jest finalnie białe (no może teraz już lekko szarawe bo czeka nas malowanie ścian) ale w tym wypadku korytarz wydał mi się zbyt nudny i chciałam coś z nim zrobić. Gdzieś tam w głowie widziałam kilka inspiracji jak właśnie za pomocą niebieskich kolorów inni fotografowie nadają korytarzom blask (opłaca się oglądać dużo dużo inspiracji fotograficznych) i pomyślałam że może uda mi się wyczarować coś podobnego. I moim zdaniem udało się to!


Ustawienia lampy nie są skomplikowane. Oczywiście ja jeśli już muszę użyć lampy to pracuję w trybie M (wolę naturalne światło). Do tego rozproszony błysk bo taki lubię najbardziej i odbity pod kątem 45 stopni do sufitu. Zdjęcie byłoby lepsze, gdybym mogła rozłożyć parasolkę na lampę, ale niestety przy tak wąskiej przestrzeni ledwo zmieściła się sama lampa, którą musiałam ustawić na grzejniku, bo statyw zajmował zbyt dużo przestrzeni.

Dajcie znać czy podoba wam się taki efekt? Jeśli macie jeszcze jakieś inne pytania, chętnie podpowiem, jak zrobić sobie zdjęcie w domowych warunkach, zwłaszcza kiedy wydaje nam się że nasze mieszkanie kompletnie się do tego nie nadaje i jest totalnie ciemne.

Miłego wieczoru życzę :)


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instagram i sekwencja slajdów

Affinity photo - zmiana koloru ot tak!

Obiektyw 18-105 mm f3.5-5.6