Podsumowanie roku 2020




Styczeń

To trudny miesiąc. Udało mi się zorganizować fajną sesję dla pary, która okazała się moim fotograficznym przełomem (sesja G&K). To dzięki niej znalazłam to, czego brakuje w moim presecie. Cieszę się że po 9 miesiącach szukania udało się to coś znaleźć. jeszcze? Ruszyć z kontem na IG oraz dopracować swój własny preset. To znalezienie rozwiązania na kolorystykę zdjęć oraz ruszenie z projektem #kreatywnyfotostartup365dni. Zakup książek w tematyce Instagram oraz zarządzania czasem to był strzał w dziesiątkę. Pojawiły się także u mnie nowe tła fotograficzne. To próba nawiązania internetowej współpracy oraz rozglądanie się za własną domeną i hostingiem. Nauka na prawo jazdy B.

Luty

To kontynuacja projektu #365dni oraz zabawa z tłami. To także sesja zdjęciowa, która choć nie wpasowała się w moje portfolio a bardzo dużo mnie nauczyła, że przywracanie wiary w siebie to ważna rzecz. To także Nikon Show w moim mieście, który tak naprawdę mnie rozczarował pod względem podejścia do miasta i klientów w którym mieszkam (czyt. jako coś gorszego, więc nie trzeba się starać). Połowa miesiąca to nieoczekiwana sesja z modelką i asystentem w plenerze, która mimo kompletnie niekorzystnej aury pogodowej dała mi bardzo dużo cennego doświadczenia. To także pierwsze zlecenie z terminem na marzec.  Oj działo się w tej pierwszej połowie miesiąca, działo. A przecież pierwsza połowa nie zaczęła się dla nas dobrze, bo rozłożyłam się na dobry tydzień (rwa kulszowa), więc kiedy doszłam do siebie, i już wydawało się że nie spotka mnie nic gorszego, to moja mała złapała bezobjawowe zapalenie krtani i izbą przyjęć. Jak jest to niebezpieczne dla maluszków to wiedzą tylko mamy. Także nie obyło się bez stresów i nerwów. 

Marzec
Miesiąc bardzo trudny. Miesiąc w którym nikt nie spodziewał się że w naszym kraju będzie stan epidemiczny. Zakaz wychodzenia z domu, przerwany kurs na prawo jazdy do którego wróciłam po 12 latach, do tego odwołane wszystkie sesje zdjęciowe to bardzo dużo i aż za dużo jak na jeden miesiąc dla mnie.
To kurs liturgiczny dla fotografów, który odbyć się ma wyjątkowo on-line. Nastał bardzo trudny czas. Dziecko które nie wychodziło z domu od 14 lutego dosłownie rozsadza dom. Nie wiem jak ja to będzie wyglądać, a do tego jeszcze znowu  wszyscy się przeziębiliśmy (na zwykłe przeziębienie na szczęście to nie był covid).

Kwiecień
Miesiąc nie wiele lepszy od poprzedniego pod względem obostrzeń, zakazów i nakazów. Co prawda można już wychodzić do parku, ale mimo to są to wyjścia nadal dwuosobowe. Obowiązek noszenia maseczek w miejscach publicznych. Może i są szalone fotografki które łamią zasady i zapraszają na sesje w kwietniu, bo przecież Dzień Matki niebawem i to już ten czas na sesje w kwiatach, ale ja nie jestem aż tak szalona, kiedy rozważam bezpieczeństwo nie tylko swoje ale i mojej rodziny. Sesje u mnie na pewno będą musiały poczekać. Kwiecień to miesiąc własnego rozwoju, nowych możliwości i próbowania rzeczy których jakoś wcześniej zawsze odkładałam w czasie. Pojawiło się w nim również kilka fantastycznych książek z dziedziny marketingu i psychologii - cieszy mnie to możliwość ogromnie, ponieważ uwielbiam rozwijać się nie tylko fotograficznie.

Maj
To miesiąc w który mogłam wznowić rozpoczęty kurs prawa jazdy B, przerwany przez pandemię. Maj powolnego powrotu do normalności. Pierwsze wyjścia do parków, zwolnienia obostrzeń chociaż w jednym - ale jakże dającym dużo wolności zakresie. To miesiąc intensywnego rozwoju, czytania książek i czasopism fotograficznych.

Czerwiec
To droga własnego samorozwoju. Zakup fachowej prasy oraz książek związanych z marketingiem. To także pierwsze przykre doświadczenie z zakupem kart SD - padły w najmniej spodziewanym momencie pierwszy raz w życiu. Czerwiec to także wznowienie sesji fotograficznych po pandemii. 

Lipiec
To sesje narzeczeńskie  w plenerze pełną parą, które po miesiącach zakazów naprawdę poprawiły moje samopoczucie. To także zdobywanie nowych doświadczeń i dość krytyczne spojrzenie na własne blokady i ograniczenia, które sprawiają że zamiast robić krok do przodu robię dwa kroki w tył. To walka z znalezieniem w sobie motywów stresogennych (tak, udało mi się je znaleźć, choć nie było łatwo) oraz powrót Jogi. Tak, kiedyś jako nastolatka interesowałam się tym dość mocno, ale wtedy pod wpływem innych bardzo szybko porzuciłam te zainteresowania. Cóż - nie sądziłam że do nich powrócę.  To praca nad sobą, nauką olewania, radzenia sobie ze stresem, ba paraliżującym stresem którego celem jest powrót do harmonii, spokoju i mądrości. Tak, to wszystko dała mi Joga, którą zaczęłam praktykować właśnie w tym miesiącu.

Sierpień
Miesiąc zaczął się u mnie większym spokojem i radością. Dawno nie czułam się tak wspaniale i bezstresowo. Jednak nie o było się bez zgrzytów. Kiedy zapisywałam się na egzamin główny z prawa jazdy okazało się że "źle mnie poinformowano" i niestety muszę zdawać teorię ponownie, więc trzeba było zacisnąć zęby i podejść do egzaminu ponownie. Całe szczęście że nauka była u mnie na bieżąco, choć termin by zdać teorię - przez pandemie również wydłużył wszystko w czasie. To miesiąc ciężkich zmagań ze sobą, zarwanych nieprzespanych nocy. Do tego dużo czytania, pracy nad własnym rozwojem, poprawy koncentracji, nauki olewania, wy**nia na sprawy które są ode mnie niezależne. Najtrudniejsze stały się badania z sesnsoryki (SI) dla naszej małej córki. 

Wrzesień
Miesiąc, w którym trafiłam na super książki o "Technice uwalniania", metodzie bardzo prostej, pod tym samym tytułem, dzięki której zdecydowanie mogłam zredukować stres. Dodatkowo w tym miesiącu moja biblioteczka wzbogaciła się o kilka książek z ezoteryki i kart wewnętrznego rozpoznania by jeszcze bardziej pracować nad swoim rozwojem (stresem). To miesiąc trudny, a jednocześnie dający mi nowy początek działań, ponieważ moja córka pierwszy raz poszła do przedszkola - stąd możliwość sesji w godzinach 9-12.00 otwiera mi szersze pole działania o ile znów nie wróci pandemia. Do tego miesiąc egzaminów - teoria z prawka jest już za mną! Oczywiście to także szaleństwo czyli Joga na macie. 

Październik
To trudny miesiąc. Pełen przygnębiających wieści i zdarzeń. To także wprowadzenie kolejnych obostrzeń i zakazów, a także politycznych zmian na gorsze. To miesiąc przeziębień, przedszkolnych zmagań. Miesiąc fotograficznych odkryć, zmiana i postęp ogromny w moich presetach, a także troszkę plenerowych spacerów. Tak z końcem miesiąca udało zrobić mi się chociaż jedną sesje dla córki. Przez obostrzenia z pandemia klientów brak, więc trzeba jakoś zebrać materiał do ćwiczeń. Udało mi się zrobić również pierwszą sesję świąteczna w tym miesiącu dla córki. Miesiąc który zasiał jedno wielką niepewność kolejnego dnia.

Listopad
Ten miesiąc zaczął się u mnie dość ciężko. Sądziłam że będę mieć prawo jazdy za sobą, a tu wielka niespodzianka - kiedy wyjeździłam już godziny, tuż przed samym egzaminem, moja mała prawie 3,5 latka jak również i inne dzieci z całej grupy - musiały iść na kwarantannę. No pech - zwłaszcza że stało się to na dokładnie dzień przed egzaminem z prawka - który musiałam z wyżej wymienionych przyczyn przełożyć. To chyba jest najtrudniejszy i najdłużej ciągnący się egzamin w moim życiu! Nie będę mówić jak trudno było mi się dodzwonić do różnych instytucji, bo to kiedy dziecko jest na kwarantannie, ty musisz pozgłaszać odpowiednie informacje, a przecież nikogo nie interesuje że nikt nie odbiera od ciebie tego telefonu - to naprawdę graniczy z cudem. Straszne nerwy i beznadzieja mnie ogarnęła w tym miesiącu. Nie wiem, naprawdę nie wiem już i chyba jedyne co mi pozostaje to puścić to i niech sobie biegnie swoim własnym torem. Bo ja już tej pandemii mam dość, naprawdę dość. Aż się boję co przyniesie połowa miesiąca i grudzień.

Grudzień
Miesiąc również zaskoczył trudnościami. Planowane sprawy odkładają się w nieskończoność, do tego dołożyły się zarwane nocy (tak, mamy małego anty-śpiocha w domu). Do tego pierwsze podejście na prawko nie zaliczone, a następny termin nie wiem, dosłownie nie wiem kiedy będzie. To także miesiąc podsumowań i rozwoju, spojrzenia na siebie troszkę z innej perspektywy, porządków w portfolio. Miesiąc w którym zrozumiałam, że w rozwoju fotograficznym najważniejszy jest marketing i niestety ilość likeów w mediach społecznościowych oraz że przychodzi taki moment że musisz zainwestować w sprzęt - bo inaczej nie przebijesz się wśród konkurencji. Jestem na takim rozdrożu właśnie. Udało mi się zbudować nowe cele i rozpisać poprawnie harmonogram na nowy rok (już pojęłam o co tym chodzi) oraz wreszcie założyłam swoją pierwszą grupę społecznościową Fotostartup kreatywny, do której odwiedzenia serdecznie zapraszam. Końcówka roku u mnie wypadła więc pod znakiem ogromnego zmęczenia i bezsilności. Naprawdę w rozrachunku ogólnym to trudny rok, który jakoś nie nastroił mnie optymizmem na nowe. A nowe idzie, mam nadzieję że będzie lepsze. 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instagram i sekwencja slajdów

Affinity photo - zmiana koloru ot tak!

Obiektyw 18-105 mm f3.5-5.6