Sesja wizerunkowa dla siebie, 2020

Dziś u mnie poniedziałek na maxa pracowity. Postanowiłam zrealizować sobie sesję zdjęciowa dla siebie. Ja nazywam ją wizerunkową, bo jest dla mnie typowo pod media społecznościowe, bloga, także zdjęcia tego typu będę wykorzystywać do różnych fajnych akcji - także na swojej grupie Fotostartup kreatywny, która się od tamtego piątku powoli buduje. Grupa ma na celu motywować rozwój fotograficzny, a nie wpędzać w poczucie fatalnego nastroju bo nie mam na sprzęt. Założyłam ją z myślą o tym jak jakiś czas temu sama szukałam grup, które dałyby mi mocnego kopa. Grupa w której wspólnie mówimy co jest nie tak, bez lansowania swoich profili, wypisywania tego jakim sprzętem się fotografuje - bo tak naprawdę to kompletnie nie ma znaczenia - a tylko ogranicza, buduje blokady które bardzo ciężko jest przeskoczyć (moje doświadczenia).Także dołączajcie do mnie, rozgościę się tam wygodnie, wrzucajcie foty, pokażcie co robicie i z czym macie trudności - razem wspólnie będziemy się motywować do fotograficznego rozwoju. 

Dobra - wracając do sesji zdjęciowej z dziś to tak naprawdę zrobienie tych zdjęć zajęło mi max. 40 minut z rozstawieniem tła, lampy na swoim łóżku - tak, nie mam statywu pod nią jeszcze. Za to mam w domu białe ściany które fajnie odbijają światło. Dziś wykorzystałam lampę błyskową. I własny zrobiony samemu rozpraszacz światła. 


Zrobiłam też kilka ujęć z filtrem - efekt macie poniżej. Sama nie wiem które z wersji są fajniejsze. I w jakich kolorach jest mi bardziej twarzowo. 


Nie sądziłam że moje tkaninowe tło może aż tak zmienić się w kolorystyce. I powiem wam więcej - nie sądziłam że ponownie polubię się z lampą błyskową i chyba zacznę z nią pracować częściej. A kto wie, może kiedyś  przygarnę jakiś drugi palnik. Chciałam by ta sesja zawierała jakiś kobaltowy kolor - jedyna bluzka w mojej szafie to typowo letnia, wiec na pewno będę chciała zakupić sobie coś cieplejszego pod zimę w takim kolorze. Bo jest to naprawdę fajny kolor, który ma naprawdę niezły potencjał w obróbce i wcale a wcale nie należy się go bać.
 

Poniżej macie kilka ujęć z tej sesji. Wyszło jak zawsze więcej :) a jeśli chodzi o siedzisko - to jest to mały podnóżek - stołek okazał się zbyt wysoki i nie mieściłam się na planie. Widzicie go na zdjęciu na samym końcu. 


Z starych aparatów używam jako rekwizyt starego Zenita, a to dlatego, że jakoś jak tylko biorę go do swoich rąk zmienia się moja osobowość, pozbawiam się tej sztuczności w pozowaniu. Bo kiedy usilnie chcemy mieć fajne foty, to nasz umysł automatycznie zaczyna budować swoje historie, zaczyna nam się załączać krytyk wewnątrz nas, który mówi, jacy i jak powinniśmy prezentować się na zdjęciach. 


Owszem - ja od kiedy zaczęłam robić sobie autoportrety (2016) to potrafię się już ustawić odpowiednio i na tyle sprawnie że każdy kadr jest fajny - ale osoba która dopiero zaczyna siebie fotografować nie ma tego doświadczenia. Ma za to dużo niepotrzebnych kompleksów. Stąd bardzo ale to bardzo polecam wam jeden z moich sposobów na rozluźnienie się kiedy robimy zdjęcia. Przydaje się to kiedy mam do czynienia np. z parą, która choć jest ze stresowana i "ogarnia ją paraliżująca panika". A wystarczy wtedy wziąć do rąk jakiś przedmiot, kubek z ciepłą kawą, herbatą czy rekwizyt, który się lubi. Po 10 zdjęciach daję głowę że nie będzie już potrzebny.




A po prostu wystarczy być sobą, by najlepiej zaprezentować to co się potrafi robić najlepiej. Wtedy zdjęcia dosłownie same się robią, tak jak było w przypadku tej sesji dla mnie.



Oczywiście, jeśli ten post był dla ciebie przydatny i wartościowy to daj znać w komentarzu poniżej. Zapraszam do swojego świata.

Ania/kobaltowasowa


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instagram i sekwencja slajdów

Affinity photo - zmiana koloru ot tak!

Obiektyw 18-105 mm f3.5-5.6