Przedświąteczna gorączka, grudzień 2019

W zasadzie to do napisania tego posta skłonił mnie newsletter od Kasi z worqshop.pl. Bardzo lubię czytać jej bloga, i troszkę ściągam czasem od niej pomysły jak lepiej planować.

Swoją listę planów z roku na rok do przodu zaczynam dużo wcześniej, w tym roku po raz pierwszy udało mi się zaplanować posty z końcem listopada 2019. To duży przełom. Muszę przyznać sama przed sobą, że ułatwia to naprawdę organizację, ponieważ przy różnych "nieprzewidzianych sytuacjach - jak np. przeziębienie, które nie chce nas opuścić" to gotowce, które z powodzeniem można wykorzystać w takich sytuacjach.

Tu zgodzę się z Kasią, że planowanie powinno być możliwe jak najwcześniej, ba nawet w październiku, bo w ostatnich miesiącach roku tyle się dzieje, że po prostu człowiek nie zdąży, nie zrealizuje niczego. A kiedy jeden temat się wali, to potem jak domino - leci wszystko po kolei. Jak takie klocki naszej życiowej układanki.

A więc jak to wygląda u mnie...

Od września 2019 miałam zrobić mnóstwo sesji zdjęciowych, jednak te, musiały odejść na dalszy plan z powodu "nie spania w nocy mojej córki". W efekcie ja, byłam tak niewyspana, że nawet nie pomagała kawa pita i tak już przeze mnie w nadmiarze. Trwało to dość długo, zresztą mała nadal budzi się w nocy i chce spać tylko ze mną, ale to przynajmniej jest sen, bo nie zarywam przy tym całej nocy. Z sesji planowanych na ostatni kwartał nie wyszło mi w tym roku  nic, a październik przyniósł mi zmianę czasu - więc o godzinie 16.30 - 17.00 kiedy mogłabym już coś podziałać z osobami to jest już mega ciemno i nie każda para godzi się na zdjęcia po zmroku. Nadal osoby wolą zdjęcia jasne, świetliste, więc muszę poczekać z tym do wiosny.



Przy małym dziecku nie można sobie tak wyjść po prostu z aparatem i spotkać się z ludźmi na zdjęcia, bo najczęściej godziny jakie proponują "klienci" są niedostosowane do tego jak funkcjonuje maluszek. Stąd mamy które zajmują się fotografią realizują wszystkie swoje plany dużo wolniej, dokładniej, szanują czas innych, nie marnują go a przede wszystkim dużo lepiej dbają o komfort na takich sesjach niż osoby, które takich dzieci nie mają (lub mają je w planach).

Moje planowanie ograniczyło się w tym roku do zaplanowania tematów na bloga na każdy dzień grudnia, stycznia i lutego z niezłym wyprzedzeniem. Niby nic, ale dla mamy która zajmuje się w domu sama maluszkiem 90 tematów to uwierzcie mi ogromny wyczyn. Przecież jeszcze te teksty trzeba napisać, zredagować i przeczytać po kilka razy by wyłapać ewentualne błędy. Zaplanować ich kolejność pojawiania się na blogu itp. Oczywiście jest tata, który wspiera, pomaga, ale i tak przez większość dnia jest w pracy, więc chcąc nie chcąc jak przeliczyłam mama (czyli ja) sama zajmuje się maluszkiem przez większość dnia.

Udało mi się również w miarę zapanować nad chaosem nieporządku w moim (naszym) domu. Od października tego roku wprowadzenie 1 dnia w tygodniu (czwartek) na porządki to był strzał w 10-tkę! Dzięki temu mam ogarnięty dom od góry do dołu, nie muszę martwić się o fruwający kurz, a i sprzątania jest dużo mniej. Owszem, bardzo ciężko było zacząć, ale z tygodnia na tydzień naprawdę polubiłam te moje czwartki. Dzięki czemu w weekend nie muszę latać "ze ścierką" a najzwyczajniej w świecie nadrabiam post-owe zaległości oraz czytam blogi innych i mam choć troszkę czasu dla siebie.

Także jak widzicie, planowanie to nie tylko dotyczy wielkich firm, prosperujących świetnie (czytliwych) blogów, a ludzi, którzy chcą lepiej zarządzać czasem, mądrze wykorzystywać ten, który zyskują. Dzięki planowaniu można cieszyć się z drobiazgów.

Idąc dalej - przy okazji gorączki prezentowo - mikołajowej, która lada chwila pojawi się niemal w każdym centrum handlowym (nakręcanie się wzajemne, typu: masz to, a może to, zrobiłaś to, ugotowałaś... a nie masz jeszcze tego, oj, nie dobrze, jaka jesteś niegospodarna....) powiem wam coś więcej. Ja swoje listy zakupowo-mikołajowe robię już w październiku (3-miesiące przed gwiazdką), a w nadchodzących roku, będę organizować listę prezentów w każdym nadchodzących miesiącu i wpisywać do niej te rzeczy, które z mojej obserwacji przydadzą się na takie okoliczności moim najbliższym. Dzięki temu zaoszczędzę mnóstwo czasu na wymyślanie, analizowanie co i komu sprawić. 

W zasadzie z niektórych etapów swojego planowania nie zdawałam sobie wcześniej sprawy. Dlaczego też nie poruszałam wcześniej tego tematu u siebie? Bo się wstydziłam, pokazywać takich zwykłych rzeczy, prostych a jednak nie na tyle, że robi to każdy żyjący człowiek na tej planecie.

Koniecznie dajcie znać czy ogarnęła was w tym roku przedświąteczna gonitwa, czy zostawiacie wszystko na ostatnią chwilę, czy też na luzaku i ze spokojem na kanapie, pod ciepłym kocykiem zamawiacie drobne upominki dla najbliższych?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instagram i sekwencja slajdów

Affinity photo - zmiana koloru ot tak!

Obiektyw 18-105 mm f3.5-5.6