Święta na wyjeździe

U mnie dziś taki post na szybko, jak to w gonitwie przedświątecznych przygotowań. Mimo, że co roku jeździmy na wigilię do moich rodziców (bliższa odległość w km), to muszę przyznać że wcale nie mam na głowie mniej spraw do załatwienia. Choć osobom z zewnątrz zapewne wydaje się, że jest odwrotnie kiedy słyszą o "wyjeździe na święta", no bo przecież mam sporo mniej do przygotowania, jednak w zamian gotowania i robienia i tak mam do zrobienia zupełnie inne sprawy na głowie, które jednak zajmują czas. Dużo czasu.




Zawsze nie jeździmy z pustymi rękami, więc obowiązkowo co roku robię wielką miskę sałatki warzywnej, a do tego jeszcze pewnie będzie jakieś małe ciasto i własnoręcznie zrobione pierniczki. Tak, i moja kuchnia wre od gotowania. A i jeszcze dochodzi pakowanie prezentów, bo przecież przy z roku na rok przy dziecku to coraz trudniej z tym pakowaniem i wszystko odbywa się w ukryciu". Czujemy się z mężem jak takie chomiki, które cichaczem upychają po szafkach "prezenty od mikołaja".

W zasadzie zakupy zrobiliśmy wcześniej, mniejsze niż na całe święta, ale przecież po świętach wracamy do naszego domu i też w nim chcemy pomieszkać, nacieszyć się sobą, bo kiedy mąż w pracy to tak naprawdę tych chwil razem nie ma aż tak dużo.

Do tej gonitwy dochodzi pakowanie toreb, walizek, zabawek dla małej - tu pakowanie zaczęło się już u mnie w sobotę (21.12) - zawsze dopada mnie mały stresik czy aby na pewno wszystko zapisałam na listę "to do". Całe szczęście że udało mi się kupić opłatek, bo przez te nasze rodzinne przeziębienie była to wielka niewiadoma.




Czasem w tej gonitwie pakowania tęsknię za tym co było kiedyś, jak byłam nastolatką, kiedy nie musiałam nigdzie jeździć, a wszystkie moje święta były w jednym miejscu, bo to w moim domu rodzinnym mojej mamy i babci spotykała się cała nasza rodzina.  Czasem zazdroszczę innym tego spokoju, braku ciągłych walizek, i podróżowania co rok. Im jestem starsza tym do takich wyjazdowych świąt podchodzę zupełnie inaczej.

Jedno się tylko nie zmieniło - uwielbiam świąteczne przygotowania.

Jednak zobaczenie się z dawno niewidzianą rodziną zawsze rekompensuje wszystkie bolączki tej całej gonitwy, jazdy autem, płaczu małej bo za długa droga.

Święta na wyjeździe to nie tylko relaks kiedy nic nie musimy zrobić, a także obawa, bo przecież zostawiamy nasz dom bez opieki.

W naszym domu, pomimo wyjazdu i tak musi być czuć święta, więc dom jest przybrany i udekorowany w tym roku odpowiednio (udało mi się to naprawdę ekstra), choinka też musi być ubrana. Jedynie prezenty wszystkie są odpakowywane dopiero w wigilię, po kolacji, więc też musimy je odpowiednio na podróż przygotować.

Niezależnie od tego staram się udokumentować te dni - bo nie ma to jak fotograficzna pamiątka na lata. Robię w tych dniach naprawdę masę zdjęć rodzinnych mimo protestów, że "ja ciągle z aparatem" to potem fajnie ogląda się takie zdjęcia.

Jeśli chodzi o planowanie moich postów w okresie poświątecznym - mam kilka ciekawych tematów, jednak raczej może się zdarzyć, że ich publikację przełożę na nowy 2020 rok. Nie zrozumcie mnie źle, ale w okresie świąt chciałabym odpocząć i nacieszyć się chwilami z rodziną, a nie siedzieć na komputerze, lub telefonie i sprawdzać czy posty się opublikowały czy nie, czy są wyświetlane poprawnie (na blogspot to czasem wielka niewiadoma).

Dziś po kolejnej nieprzespanej nocy zastanawiam się nad tym co jest trudniejsze: nieprzespana noc z maluszkiem i organizacja świat czy tylko sama organizacja świat (gotowanie, pichcenie i stawienie się niby na gotowe). 

A jak wy spędzacie święta? Jeździcie do rodziców, teściów, rodziny czy może organizujecie je u siebie lub pomagacie waszym mamom w tym pięknym przedsięwzięciu?

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instagram i sekwencja slajdów

Affinity photo - zmiana koloru ot tak!

Obiektyw 18-105 mm f3.5-5.6