Moje plany i nagły zwrot akcji 180 stopni

Jak wiecie prowadzę Bujo od 2019 roku, plany na ten rok dosłownie rozsypują mi się na kawałki.

Powiecie cóż... takie jest życie i nic nie zrobię z tym. A jednak... 

Od zawsze próbowałam zrozumieć zasadę Pareta 80/20 i nigdy mi nie wychodzilo. Nie potrafiłam odnieść jej do swojej przestrzeni, a co dopiero do swojego planowanego biznesu. Zawsze chciałam ją zrozumieć i chyba mi się udało dzięki książce 4 godzinny tydzień pracy którą dopiero co zaczęłam czytać. 

Zasada 80/20 wytłumaczona jest a wzasadzie przyrównana do ogrodu. Leżę więc w łóżku cały dzień (bo ból kręgosłupa od środy wielki) i tak sobie czytam dalej... nasuwają się wnioski że przecież moje życie to taki ogród tyle tylko że złożony z marzeń, pracy, rodziny, przyjaciół i zmartwień - zamiast kwiatów.

Jak siegam pamięcią to nigdy nie potrafiłam pracować po 8 godzin dziennie. Zawsze swoje zadania robiłam szybciej, solidniej i dokładniej niż inni, w krótszym czasie - a mimo to nie potrafiłam się wyrobić... Nie, nie jestem tytanem pracy. Ja po prostu nieświadomie realizowałam zasadę Pareta. Pracowałam efektywniej, krócej niż inni stąd ilość powierzanej pracy była mi dokladana. A ja sądziłam że po prostu jestem mało wydajna. Do tego powierzane dodatkowe zadania były po prostu "zapychaczami czasu" bo norma to przecież 8 godz. pracy. 

Pisząc ten post moja córka już śpi a ja próbuję zrobić analizę tej zasady u siebie na wyżej wymienionych aspektach życia. 

Zastanawiam się nad tym ile czasu poświęcam na bloga, na instagram, rozwój książkowy i praktyczną fotografie (sesje plenerowe). Dziś zrozumiałam, że mam zaburzone proporcje własnego czasu, spójrzcie poniżej:

Planowanie działalności nierejestrowanej:

Blog - 50% 
IG - 30% 
Rozwój książkowy - ok. 10%
Sesje fotograficzne - ok. 5%
Facebook - ok. 5% 

Najwyższy czas odwrócić proporcje, bo jak nie teraz to nie zrobię tego nigdy. W zasadzie to wymyśliłam ten projekt dużo wcześniej, nazwałam go "spotkanie na pstrykanie". Powstał kiedy kolejna para nie stawiła się na sesje foto po potwierdzeniu spotkania w tym dniu. Niestety taka sytuacja jest nagminna przy sesjach TFP w moim mieście. 

Na pierwsze zorganizowane 3 próby przyjścia na spotkanie na pstrykanie nie przyszła ani jedna osoba. Wymówka goniła kolejne wymówki zapytanych ludzi, a ja już dosłownie nie miałam sił tłumaczyć klientom istoty marnowania czasu. Mojego straconego czasu. I wtedy stwierdziłam że ja takich klientów nie chce mieć i że uderzam w nie tą grupę ludzi. 

Projekt Spotkanie na pstrykanie będzie działać - tym razem na moich zasadach. Muszę tylko dojść do siebie (czyt. kręgosłup przestanie boleć) i ruszam z aparatem w plener z propozycją sesji max. 2 zdjęć na osobę. Nie wiem czy to zadziała, ale do końca sierpnia 2020 muszę mieć fotograficzne portfolio. 

Daty i terminy. To coś co uwielbiam od zawsze. Bez nich nie zrealizowałabym żadnego z moich celów. Bo sprawy pilne i ważne umarły by w gąszczu spraw nieistotnych. 

Każdy cel musi mieć początek i koniec zadania, dzięki czemu wiem czy zrealizuje postanowienia. Inaczej będę odkładać sprawy w nieskończoność i nigdy ich nie zrealizuje, bo będą tylko w swerze marzeń. 




Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instagram i sekwencja slajdów

Affinity photo - zmiana koloru ot tak!

Obiektyw 18-105 mm f3.5-5.6