Od kulis - mama fotograf

Jak pogodzić bycie mamą i robienie zdjęć? 

Witajcie dość późnym wieczorem. Dziś u mnie taki mały backstage z sesji, którą planuje zrobić dla siebie. Od 2019 roku dniami i nocami obmyślam jak by tu bardziej skojarzyć moją nazwę fotograficznego bloga "kobaltowasowa" z tym co robię, czyli fotografią.

Trzy dni temu udało mi się wreszcie nabyć bluzkę w kolorze kobaltu w rozmiarze xs, bo wszystkie ubrania które do tej pory spotkałam były za duże. I dziś pojawiła się nutka nadziei że uda mi się zrealizować choć 5 zdjęć,które będą poprawnie ostre.

Kiedy obudziłam się dziś rano, stwierdziłam że to jest ten dzień. Mała nie marudzi, myślę no nie ma jak musi się udać. I wiecie co - nie udało się tak jak zakladałam.

Ustawiłam dosłownie wszystko, dopiełam każdy szczegół a moja córka właśnie akurat wtedy zaczęła grać w piłkę.

Omh...

Próbowałam zrobić kilka podejść przez 2,5 godziny i nie wyszło. Nie wiem czy wszystkie dwulatki są tak zazdrosne jak "mama pracuje" czy tylko moja jest wyjatkowa. Nie dało się. Zmarnowałam mnóstwo czasu, swoich sił, stresu i energii, a zdjęcia wyszły średnie - jedyne co z nich można wyczarować to umieścić je w mediach społecznościowych jako ikony profilu.

Nie umiem wam powiedzieć jak inne fotografujace mamy sobie z tym poradziły, ale ja dziś stwierdziłam że codziennie chciałabym w tym roku robić coś co jest związane z fotografią.


Bo to nie jest tak że na samym początku zatrudnia się nianie, wynajmuje opiekunki, czy prosi dziadków do pomocy. Nie zawsze jest możliwość. I nie można nosić sobie w środku o to żalu.


Ja jestem sama i do pomocy mam jedynie męża. Paradoks polega na tym że idealne światło mam zawsze wtedy kiedy wokół nie mam akurat nikogo do pomocy.

A jedak coś mówi mi wewnątrz "rób i nie poddawaj się" bo będzie warte to trudu jaki wkładasz.

Nie jest łatwo pracować kiedy jest się mamą bo tak jak na przykładzie dzisiejszej sesji "moja córka akurat miała inne plany i inaczej widziała ten dzień". To nie jest tak że małe dzieci bujamy nogą pod stołem w foteliku samochodowym, a my, mamy możemy skoncentrować się od razu na pracy. Tak nie jest. Rzeczywistość jest inna.

Ja potrzebuje po bardzo absorbujacym dniu co najmniej godziny do dwóch na dojście do stanu normalnej koncentracji. A jest to czas kiedy najczęściej nasza pociecha się akurat budzi.

Dlatego doceniam inne mamy, które mimo ogromu trudności nie poddają się i realizują swoje cele. To nie jest tak, że im się po prostu udaje lub mają lepszą pomoc. Nie. Po prostu jeśli chcemy coś osiągnąć to będziemy dążyć do tego małymi krokami. Inaczej nie zrealizowałam by nic. Wolę to żłowicze tempo do którego się przyzwyczaiłam niż szybki pęd który prowadzi do nikąd.

A miało być o sesji w kobaltowych klimatach a wyszedł mi post, na temat "mama-fotograf". Eh...

  • Ważne że nie poddaje się i nie rzuciłam fotografii "w diabły".
  • Że staram się rozbudować swoje portfolio o sesje dla par
  • Że nie boję się nowych wyzwań
  • Inaczej patrzę na upływający czas (nie marnuje go, o czym przekonały się już osoby na sesji ze mną)
Zatem pozostaje mi tylko czekać na wasze komentarze (dodają otuchy i to bardzo) oraz wszystkim mniej zapracowanym życzyć super weekendu :) zmykam bo jutro czeka mnie pracowity dzień.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instagram i sekwencja slajdów

Affinity photo - zmiana koloru ot tak!

Obiektyw 18-105 mm f3.5-5.6