Na spokojnie, dasz radę!

Czyli fotografująca mama, moje kiepskie i dobre dni

Jest późny wieczór. Usypianie córki przedłużyło się do granic możliwości i wychodząc z pokoju małej powiedziałam do męża: teraz twoja kolej... po czym poszłam do kuchni, wyciągnęłam zimne piwo z lodówki. Złapać choć jeden łyk w ciszy, w której nic i nikt nie będzie mi przeszkadzał to marzenie.

Nie, nie to nie cytat z żadnej książki a rzeczywistość, kiedy zostaje się mamą. Kobiety które zostają mamami rzadko piszą prawdę o tym, jak jest. Bo przecież wstyd przyznać się że to taki rollcaster, gdzie ciągle jest góra i dół bez trzymanki. 

Dziś tak się czuję. Taki mega ciężki dzień. Rollcaster to świetne określenie na to co czuje zmęczona mama. Do tego blog w powijakach, bo przecież tematy same się nie napiszą, sesje same się nie zrobią o zaproszeniu ludzi nie wspomnę... 

Do tego rośnie zazdrość we mnie, że tak mało jestem w stanie zrobić w ciągu całego dnia, a inni to pewnie już mają prężnie działająca własną działalność gospodarczą. Eh, ja muszę zadowolić się DN (działalność nierejestrowana), o ile na sesji stawi się wreszcie pierwszy klient dla którego sesja w wysokości xxx zł nie będzie problem. 

Tak. To są właśnie szczere rozterki osoby, która marzy o swoim foto biznesie a nie ma środków na start. 

Nie ważne jak bardzo pomaga mąż, po prostu będąc mamą która chce robić sesje nie jestem wstanie na więcej niż godzina zdjęć na miesiąc. Po prostu się nie da zrobić więcej niż 1 sesja na miesiąc. Chyba że ma się własną wynajętą nianie do dziecka.

Do tego wypadało by iść na jakiś kurs, by poszerzać swoją wiedzę, iść do pracy - bo niebawem przedszkole... 

Rollcaster jak nic. 

Ale jest coś co trzyma mnie na powierzchni i niweluje wszytko, dosłownie wszystko i zamienia to w mój uśmiech, że serce się dosłownie kruszy. To "kocham cię mamo" - najpiękniejsze słowa świata wypowiedziane przez dziecko. Tego uczucia, emocji nie da się przyrównać do niczego innego, dlatego są one najpiękniejszą rzeczą na świecie - jaka przydarzyć się może każdej mamie.

Nie umiem tego wyjaśnić ale po tych słowach wszystko co jest "z natury czarne" nagle robi się "białe" i jasne jak słońce. 

Jestem dumna, że nadal fotografuję i że próbuje, mimo trudności. 

Jestem wdzięczna za to co mam i to, co udało mi się osiągnąć tu i teraz. Wierzę i czuję w środku, że uda mi się zrealizować swoje marzenia o foto studio. Podobno życie zaczyna się po czterdziestce ;) 



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instagram i sekwencja slajdów

Affinity photo - zmiana koloru ot tak!

Obiektyw 18-105 mm f3.5-5.6