Tło typu gnieciuch chodziło za mną od bardzo dawna. Rozważałam jednak zakup tego tła, jednak ze względu na kolor, którego dostać w sklepie nie mogłam no i cenę ok 150 zł sprawiał, że ciągle odkładałam ten zakup na potem. Z myślą a może kiedyś się uzbiera, może kiedyś... Myślałam również by sobie taką tkaninę ufarbować, jednak pamiętam jako dziecko kiedy farbowałam w ten sposób koszulki (bo nie było nic wtedy) jakie to było czasochłonne, jak brzydko pachniały wtedy te barwniki, a i doszorować garnków po długim procesie gotowania się po prostu nie dało. Takie mi pozostały wspomnienia z tego procesu jako dziecko. I jednak chęć posiadania gnieciucha wygrała z chęcią bałaganu. Dziś podczas fotograficznego wypadu z aparatem, kiedy tak zbierałam myśli, przechodziłam koło pasmanterii i akurat trafił się barwnik złoty, granatowy i khaki. Stwierdziłam że dosłownie chyba to farbowanie mnie woła. Miałam to robić w wakacje, kiedy ciepło, ale stwierdziłam że dam radę. Do farbowania potrzebujemy ka