Obsypana w gwiazdkach, sesja dla córki
Codzienność. Najcudowniejszy dar jaki mi się przytrafił to patrzenie obrazem na to co mnie otacza. I choć kiedy zdałam sobie z tego daru sprawę to tak naprawdę nie doceniałam go, przynajmniej na początku. Nie widziałam jego barw, bo raz są jasne a raz ciemne to powiem wam, że wychodzi z tego całkiem niezła historia.
Każda sesja zdjęciowa u mnie jest inna, tak jak nie ma takich samych ludzi. Uwielbiam robić zdjęcia, cieszyć się chwilą, zamrażać ją taką jaka jest.
To właśnie tu i teraz jest takie, jakie akurat nam jest potrzebne. Nie ma idealnych ludzi pod zdjęcia, idealnych póz, nie ma nie fotogeniczności. Historia każda jest piękna. Jedyne co zauważyłam to to, że z ogromną trudnością przychodzi nam, ludziom radość i wdzięczność z tego co mamy. Mamy tak bardzo zabieganą rzeczywistość, że odnalezienie się w niej jest piekielnie trudne, zwłaszcza że zmienia się ona z sekundy na sekundę. To tylko moje obserwacje w oparciu o własne doświadczenia.
Czasem jest tak - szczególnie przy sesjach dziecięcych że zaplanuje się wszystko od najmniejszego szczegółu a do sesji nie dojdzie, a czasem jest tak że jest tak wspaniała zabawa "że zdjęcia robią się same" - tak było w tym przypadku. Są to jedne z nielicznych okoliczności na które nie mam wpływu. A takich jest jeszcze więcej, ale to temat na zupełnie inny post.
I choć kolor jest równie piękny to zawsze robię zdjęcia również w wersji czerń i biel. Czasem jest tak że bardziej na ścianę pasuje właśnie taka wersja, zwłaszcza kiedy tworzę projekt typowo reportażowy. To zdjęcie widzicie właśnie w tytule tego posta.
Dodam że stelaż który widzicie to wykorzystanie w domu tego co miałam. Wpierw chciałam powiesić gwiazdki na belce teleskopowej, ale wisiałyby tylko w linii poziomej. A nie tworzyły by wtedy girlandy. Wpisałam w wyszukiwarkę i wyskoczył mi post z Instagrama profil @meg_nlo Potpatrzyłam że wiesza ona część rzeczy na takiej obręczy do wianków. Przypomina mi to trochę wieszane w izbach ozdoby na Boże Narodzenie. No i zrobiłam z tego co miałam - poszła w ruch wytłaczanka na jaja.
Na pewno pomysł ten zmodyfikuje pod swoją przestrzeń, w planach mam kolejną girlandę z waty. Ale do tego będę musiała zrobić większy stelaż bym zmieściła się pod nim i ja. Wtedy łatwiej się manewruje aparatem. Jeśli mamy oddzielnego asystenta (ja nie posiadam) to wystarczy tylko jego udział w trzymaniu stelaża ok 25x25 cm - bo mniej więcej taki format ma wytłaczanka od jajek.
Uwielbiam robić takie przed sesje ze swoją córką. Są bardzo kreatywne, inspirujące i dają dużo radości. Kiedyś wkurzałam się bo bardzo chciałam mieć takie zdjęcia czyste, piękne, idealne. Takie zdjęcia wymagają mnóstwa pracy, ustawień, testów i przed sesji - czyli zdjęć próbnych. Zdjęcia spontaniczne które są elementem reportażu podczas realizacji zdjęć finałowych są takie jakie były, nie są zmieniane i modyfikowane. To właśnie jest zasadnicza różnica pomiędzy tymi dwoma kategoriami. Pisałam o tym w niejednym z moich postów na blogu.
I na koniec zdjęcie pełne radości i zachwytu. Czy wiecie że moja córa cały czas gada o tej sesji z gwiazdkami a od czasu zdjęć minął już niezły kawałek czasu...
Dobrego dnia na dziś :)
Komentarze
Prześlij komentarz