Bzowo. lilakowo i majowo

Zapowiada się pochmurny weekend. I choć pani z serwisu faktycznie zrobiła co mogła i mocno przyspieszyła sprawę to i tak smutki grają dziś w mojej duszy. Wiem, powinnam się cieszyć że przyszedł dziś kurier po sprzęt, i że zacznie się od poniedziałku ponowna jego naprawa - to jednak jakoś nie potrafię dziś spojrzeć na to swoje przeboje serwisowe, całą sytuacje przychylnie. 


Dawno temu, kiedy dopiero co zaczynałam przygodę z fotografią nie wierzyłam jak mi ktoś powiedział "że karty padają", że "aparaty również odmawiają posłuszeństwa". I problem techniczny wcale nie dotyczy wymiany migawki w aparacie, bo tego każdy fotograf obawia się najbardziej - zwłaszcza kiedy kupuje sprzęt z drugiej ręki. A czasem jest tak że sprzęt który jest na gwarancji po prostu nie działa i kropka. 

No ale żeby nie było tak smutasowato i przygnębiająco to trzeba zająć czymś myśli. Nie wiem czy wiecie, ale kiedy moja córa się urodziła kupiłam trochę włóczek i robiłam trochę gadżetów pod sesje zdjęciowe.  Obecnie moje zestawy które składają się z czapeczki niemowęcej i bucików są na olx. Coś czuje że takich zestawów powstanie naprawdę sporo, bo ja czymś ręce zająć muszę, a bezczynnie siedzieć nie potrafię. 



W zbliżeniu wyglądają naprawdę czadersko :) i przydadzą się jako gadżet nawet dla przyszłej mamy na sesji ciążowej o ile lubicie takie klimaty w plenerze.



Co zatem robić bez aparatu?

Od tego czasu wróciłam do nauki Języka angielskiego i mam nadzieję że szybko przypomnę sobie podstawy. Uczę się troszkę marketingu - bo jak by nie było media społecznościowe są przyszłością. A i najważniejsze - zmieniłam podejście do sesji zdjęciowych i stresu fotografa podczas wykonywania zdjęć.

Jeśli modele przyjdą, nawet w nieodpowiednich strojach, które były ustalone wcześniej, jeśli zamiast cienia mamy słońce czy deszcz lub inne warunki niekorzystnej pogody - to uwierzcie mi nie jest powód do stresów na sesji. Jedyny jaki przyjmuje do swojej wiadomości obecnie to komunikat "error card" i to jest jedyny problem którym należy się stresować podczas robienia zdjęć. Wszelkiej maści obawy są naprawdę bezsensowne. Tego nauczyła mnie ta sytuacja z pewnością. 

Fotografie kocha moja dusza. Musi kochać ją bezgranicznie skoro po takich perypetiach jeszcze nie rzucam tego w diabły. No i cieszę się że nie poddaje się - bo wiem, że nie warto. No choć lekko nie jest. Staram się otworzyć serce i powtarzam sobie że ten czas minie, będzie dobrze. Po coś ta sytuacja jest mi dana i muszę się czegoś nauczyć by ruszyć do przodu dalej.

Miłego weekendu!



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Instagram i sekwencja slajdów

Affinity photo - zmiana koloru ot tak!

Obiektyw 18-105 mm f3.5-5.6