Wewnętrzny krytyk który ogranicza nas już na starcie
Dziś chciałabym podzielić się z wami kolejną porcją wiedzy. Tym razem troszkę będzie o naszych planach i marzeniach które zawsze muszą stawiać czoła naszemu wewnętrznemu krytykowi, który od czasu do czasu pojawia się w naszej głowie. To on bardzo mocno ogranicza nasze działania, często już na starcie. Zaskakujące jest to że dotyczy to praktycznie każdego możliwego działania. Przez co ciągle patrzymy na innych, sami nic nie robiąc. Prowadzi to do zazdrości, bo przecież jakim cudem udało się innym? Jak to zrobili? Otóż właśnie pierwszym krokiem na starcie będzie wyeliminowanie niepożądanych myśli i wypisanie sobie celu, do którego się dąży. Myśli te są przeróżne, u mnie najczęściej są tego typu:
- przecież nie dam rady
- to nie dla mnie
- a jak mi się nie uda
- jak nieznajdę klientów,
- jak prowadzenie wlasnego biznesu mnie przerośnie
- przecież nie mam czasu, bo ....
- a jak koszty okażą się zbyt duże
- boję się zacząć bo i tak się nie uda
oraz tysiące, setki innych podobnych myśli. Mają wspólną zaletę jakie by nie były - skutecznie ograniczają naszą kreatywność i w bardzo szybkim tempie sprawiają że nasze marzenia odkładane są gdzieś dalej. Zawsze wmawiamy sobie że "przecież tego się nie da ogarnąć, pogodzić, zrealizować bo..." bo zawsze pojawia się coś tam, co generalnie przeszkodą nie jest. Sami najczęściej boimy się własnych porażek, niepowodzeń rożnego rodzaju, bo przecież "co powie rodzina jak się dowie". Zawsze odzywa się nasz wewnętrzny krytyk i skutecznie po cichu realizuje swój plan. Dlatego tak wiele osób stoi stale w tym samym miejscu, tak wiele osób ciągle zaczyna coś od nowa i nie może zakończyć, dlatego tak wiele z nas jest sparaliżowanych stresem i obawą że "to się przecież nie uda, jestem przeciętna" że nasze marzenia z góry są skazane na porażkę. Drugim cichym doradcą jest brak rozwoju i chęci działania co sprawia że czasem niedostrzegamy nawet tych najprostrzych rozwiązań. A są czasem na wyciągnięcie ręki.
Najczęściej zostajemy sami ze swoimi myślami. Ciągle słyszymy "przecież po co to robisz... i tak to nie ma sensu" i... nie muszę wam pisać co się w takiej sytuacji dzieje. Poddajemy się już przed startem. To taki falstart tylko że w dużo gorszym wykonaniu, bo bez rozpoczętego biegu.
Uświadomiłam sobie to wczoraj późnym wieczorem, że to w zasadzie 80 % nie zaczętych wszelkich działań, także pierwszych małych, własnych biznesów.
Znacie to? Jestem przekonana że bardzo dobrze jest to wam znane. Jak więc wyłączyć wewnętrznego krytyka? Jak przestać się bać realizacji własnych marzeń? Jak wreszcie ruszyć do przodu? O tym już niebawem w kolejnym poście.
- przecież nie dam rady
- to nie dla mnie
- a jak mi się nie uda
- jak nieznajdę klientów,
- jak prowadzenie wlasnego biznesu mnie przerośnie
- przecież nie mam czasu, bo ....
- a jak koszty okażą się zbyt duże
- boję się zacząć bo i tak się nie uda
oraz tysiące, setki innych podobnych myśli. Mają wspólną zaletę jakie by nie były - skutecznie ograniczają naszą kreatywność i w bardzo szybkim tempie sprawiają że nasze marzenia odkładane są gdzieś dalej. Zawsze wmawiamy sobie że "przecież tego się nie da ogarnąć, pogodzić, zrealizować bo..." bo zawsze pojawia się coś tam, co generalnie przeszkodą nie jest. Sami najczęściej boimy się własnych porażek, niepowodzeń rożnego rodzaju, bo przecież "co powie rodzina jak się dowie". Zawsze odzywa się nasz wewnętrzny krytyk i skutecznie po cichu realizuje swój plan. Dlatego tak wiele osób stoi stale w tym samym miejscu, tak wiele osób ciągle zaczyna coś od nowa i nie może zakończyć, dlatego tak wiele z nas jest sparaliżowanych stresem i obawą że "to się przecież nie uda, jestem przeciętna" że nasze marzenia z góry są skazane na porażkę. Drugim cichym doradcą jest brak rozwoju i chęci działania co sprawia że czasem niedostrzegamy nawet tych najprostrzych rozwiązań. A są czasem na wyciągnięcie ręki.
Najczęściej zostajemy sami ze swoimi myślami. Ciągle słyszymy "przecież po co to robisz... i tak to nie ma sensu" i... nie muszę wam pisać co się w takiej sytuacji dzieje. Poddajemy się już przed startem. To taki falstart tylko że w dużo gorszym wykonaniu, bo bez rozpoczętego biegu.
Uświadomiłam sobie to wczoraj późnym wieczorem, że to w zasadzie 80 % nie zaczętych wszelkich działań, także pierwszych małych, własnych biznesów.
Znacie to? Jestem przekonana że bardzo dobrze jest to wam znane. Jak więc wyłączyć wewnętrznego krytyka? Jak przestać się bać realizacji własnych marzeń? Jak wreszcie ruszyć do przodu? O tym już niebawem w kolejnym poście.
Znamy znamy :-) Mało jest chyba osób, które nie wiedzą, kim jest wewnętrzny krytyk. Zamiast go jednak wyłączać, trzeba go (a raczej ich, bo wyróżnia się siedmiu różnych wewnętrznych krytyków) poznać i zrozumieć, jaka intencja kryje się za ich słowami.
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałam, że jest aż ich siedmiu, choć dla mnie zawsze będzie jeden. Może dlatego że łatwiej mi ogarnąć tylko jednego :) ale jak zwał to zwał - trzeba się ich pozbywać, bo potrafią nieźle nabroić :) Pozdrawiam i życzę miłego dnia
Usuń